innymi słowy puść wodze swej wyobraźni
wendetta w trzech aktach III
Uwaga ostrzegam.
W to co tutaj przeczytacie nikt z Was raczej nie uwierzy, bo historia jest tak abstrakcyjna, że aż niemożliwa aby się faktycznie wydarzyła… Jednak… „Słyszałam” to na własne uszy, a los bywa przewrotny – nigdy o tym nie zapominajcie.
****
– Potrzebuję wyjść dziś wcześniej z pracy. Odebrałabym sobie godzinę z nadgodzin. Mogę? – wysłałam krótkiego smsa do przełożonej, a po chwili już miałam twierdzącą odpowiedź.
Na dwie godziny przed moim wyjściem z pracy w drzwiach stanęła Aga. Trzęsła się.
– Nie denerwuj się, wszystko się uda – powiedziałam uspokajając.
– To emocje. Nienawidzę skurwysyna – wycedziła przez zęby.
Zaprowadziłam ją na zaplecze. Posadziłam na krześle, wcisnęłam kubek herbaty i stwierdziłam, że ładnie wygląda.
Plan zakładał rozmowę kwalifikacyjną, więc Ada była ubrana stosownie do okazji i to pomimo chujowego nastroju, o którym wiedziałam… Była umalowana, a na jej twarzy gościła maska pod nazwą „chcę tę pracę”.
całe to napięcie, które od niej czułam można było wytłumaczyć własnie owym stresem – tremą, które towarzyszy przy takich rozmowach.
Dwie godziny szybko minęły i zebrałyśmy się do wyjścia. Pojechałyśmy jednym tramwajem, ja wysiadłam wcześniej, a ona pojechała do centrum handlowego, które było najbliżej klubu, w którym zaaranżowane było spotkanie z naszymi wspólnymi znajomymi.
Było zimno, ale nie było śniegu. Poszłam dziarskim krokiem w stronę pubu, część z osób, które miały przyjść już była. Weszliśmy, zajęliśmy zarezerwowany stół we wnęce.
Wcześniej we trzy oglądałyśmy wnętrze, we trzy wybierałyśmy najlepiej pasujący stół do naszej akcji. Wybór był oczywisty. Na jednym z niższych poziomów pubu była sala, a obok niej jeszcze jedna, jakby wychodząca z tej większej – klitka, miesząca jeden stół. Dla nas była idealna, a i na potrzeby spotkania z piętnastoma osobami też pasowała.
Na początku było grzecznie. Buzi, buzi w policzek, tuli, tuli z koleżankami i przedstawienie.
– A to jest Aga, moja obecna dziewczyna, wkrótce może i narzeczona – powiedział.
Widziałam jak Aga się zmienia na twarzy, widziałam to obrzydzenie do tych słów. On na szczęście nie.
– Cześć – wyciągnęłam do niej rękę. – Twoja poprzedniczka – i przedstawiłam się imieniem i nazwiskiem.
– Cześć, miło mi cię poznać – a po tym krótkim wstępie ona również przedstawiła się imieniem i nazwiskiem.
Chwila niezobowiązującej rozmowy ze wszystkimi, po czym Agnieszka swoje słowa skierowała do mnie pytając mnie czym się zajmuję. Chwilę popalałyśmy, dosłownie może z dziesięć minut.
Zawibrował mi telefon. Ukradkiem spojrzałam.
– I co, i co? – dopytywała się Ada, która nie mogła wysiedzieć na dupie.
– Nie ma jeszcze wszystkich, jeszcze trochę – odpisałam.
Potem zapytałam ni to z gruszki ni to z pietruszki czy mogłaby powtórzyć nazwisko, bo ja je coś kojarzę. Powtórzyła z przemiłym uśmiechem na twarzy.
– A to my chyba jesteśmy krewniaczkami – pisnęłam z nieudawaną radością, bo ostatecznie była to prawda. – Ale może ja zapytam taty.
Wyciągnęłam telefon i dawaj do ojca, który już był uprzedzony o co chodzi. Miał tylko powtórzyć to co powiedział wcześniej.
– Tato, a ciocia to jakie miała nazwisko po pierwszym mężu?
Pisk.
– A bo wiesz, chyba spotkałam kuzynkę. Chcesz z nią pogadać? – i dałam mu ją do telefonu. Kątem oka już widziałam, że jemu to nie odpowiadało.
Zeszła się cała gromadka naszych wspólnych znajomych i mogłyśmy zacząć.
– Idę do kibelka – powiedziała Aga.
– Zaprowadzę cię – odpowiedziałam radośnie.
I poszłyśmy. Nie było nas 20 minut.
– I jak, i jak – przeczytałam w treści drugiego smsa.
– Zaczęłyśmy – odpisałam.
– Dobrze! Bo ja już nie mogę. Nosi mnie.
– Bądź spokojna.
Gdy wróciłyśmy Agnieszka zajęła swoje miejsce obok swojego przyszłego niedoszłego narzeczonego, a ja przysunęłam się bliżej niego z drugiej strony. Gdyby chciał uciekać musiałby przez stół.
– Ty – powiedziałam szeptem. – Możesz mi wyjaśnić w jaki kredyt ja cię wpędziłam? Bo ja nic o tym nie wiem.
Chłopak zrobił się biały.
– Bo wiesz. Agnieszka się mnie zapytała dlaczego narobiłam ci długów i cię zostawiłam, więc… Jak to było?
Chłopak zrobił się zielony.
– Musiała coś źle zrozumieć.
– Ty, ale ja o żadnym kredycie nic nie wiem. Powiedz mi. Skąd 80 tysięcy złotych?
Bąkał coś niezrozumiałego.
– Powiedziała mi, że ponoć zabierałeś mnie na wakacje.
– Tak.
– Szkoda, bo tego nie pamiętam. Na wakacjach wspólnie byliśmy dwa razy – podnosiłam głos. – Raz u MOICH znajomych za granicą, a drugi raz z naszą wspólną koleżanką i każde płaciło za siebie.
Patrzyłam jak jego twarz robi się sina, a usta bledną.
– Słyszałam też, że rzekomo mnie utrzymywałeś.
Nic nie odpowiedział, tylko wypił na raz jedną trzecią kufla.
– Też cholera nie pamiętam. Pamiętam za to, że miałam ciągłość w pracy i że jak cię poprosiłam o tysiąc pięćset złotych to stwierdziłeś, że nie możesz mi pomóc, ale tydzień później pochwaliłeś się, że wziąłeś pożyczkę na nowy komputer, aparat i rower. I nie, nie zdradziłam cię. Zostawiłam cię, bo nie mogłam na tobie polegać. Wiedziałeś, że mam problemy, wiedziałeś, że sypie mi się życie. Nie wsparłeś mnie nawet słowem. A dzieci chciałeś mieć. Dziewictwo z tobą straciłam.
Na te słowa miała się wtrącić Aga. Nie zawiodłam się.
– Ale ty nie byłaś dziewicą.
Pach, kolega wypił pozostałe piwo jednym duszkiem. Napawałam się jego przerażeniem, patrzyłam mu w oczy, widziałam jak jego źrenice radykalnie się zmieniają. Widziałam jak szuka wzrokiem pomocy.
– Byłam. Kolega jest niedouczony jeśli chodzi o anatomię. Miałeś za wątłego ptaszka by przerwać moją błonę dziewiczą – wybuchłam śmiechem. Na sali zrobiło się cicho, nawet na tej obok.
– Słyszałam, że zabawiałaś się ze szczotką – powiedziała Aga.
– Ze skakanką. Ale czego się spodziewać, skoro on przez dziewięć – DZIEWIĘĆ lat nie potrafił zapamiętać jakie kwiaty lubię najbardziej.
– Frezje – wybąkał.
– Tak, frezje. Teraz pamiętasz – fuknęłam. – Jestem zniesmaczona ile na mój temat prawd, półprawd i fałszu wie Agnieszka. O Adzie też jej opowiadałeś?
– Owszem.
– Ciekawe co ona na to. Masz do niej numer? Zapytaj ją.
Ada w pubie była w 20 minut. Zaczęła się jatka. Jesień średniowiecza…
Wbiegła do loży szyderców.
– Macie szczęście, akurat byłam po rozmowie już miałam wsiadać do pociągu. Ale widzę, że dobrze się bawicie – spojrzała z pełnym wyrazu nienawiści wzrokiem na Agnieszkę i na mnie. Nawiasem mówiąc pięknie odegrała swoją rolę.
Po liście życzeń, co i ile wiedziała na nasz temat i po przeistoczeniu się szanownego pana w kameleona, przeszłyśmy do ataku.
– I to twoje proszenie o ostatni raz, na pożegnanie – powiedziała spokojnym tonem Ada.
– O! Ciebie też prosił? – krzyknęłam. – Mnie to nawet pisał „wróć do mnie, dam ci się przespać z innym”.
Sala zaszumiała złowrogo, a po chwili zamilkli.
– Tak Ada, nie jesteś sama, mnie też prosił, a w zasadzie to i błagał…
– Zawsze trzeba było cie prosić o seks – wybąkał w zrywie próby walki o dobre swoje imię. – Nawet o zrobienie laski.
– Wiesz. Jak ktoś nie dba o higienę i nie myje penisa, dzięki czemu jebie od niego jak od żula uryną, to się nie dziw, że nie miałam ochoty brać go do ust – pewne obrzydzenie zostało mi do dziś dzięki temu. – Jeśli ktoś nie myśli o potrzebach swojej partnerki… – urwałam, bo spostrzegłam, że wszyscy na mnie patrzą. – Na palcach jednej ręki mogę policzyć orgazmy jakie przypadkiem udało ci się wywołać – podjęłam po chwili. – Podać daty?
– Nie trzeba – wpatrywałam się w jego fioletowe wargi, które drżały i miałam dziką satysfakcję z tego co właśnie robiłam.
– A wracając – zaczęła Ada. – Skorzystałaś z propozycji? – spojrzała na Agę.
– Tak. Trzy tygodnie temu.
– O boże, byliśmy już razem – klasnęła w ręce. – A ty?
– Nie – odpowiedziałam jej. – Bo co ja mogłam chcieć od ciebie i tych twoich 11 centymetrów we wzwodzie – skierowałam te słowa do niego, po czym wstałam, zarzuciłam na siebie kurtkę i powiedziałam:
– Ja zmieniam lokal, nie będę z nim przy jednym stole siedziała.
Dziewczyny również wstały. Jego młodszy brat zanosił się śmiechem. Prawdopodobnie wiedział wszystko o jego zagrywkach. Część wspólnych znajomych była w szoku, część dziewczyn potakiwała.
Wyszłyśmy razem, we trzy, trzymając się za ręce, a wieczorem wszystkie trzy zostałyśmy znajomymi na fejsie. Trzy laski, które powinny się nienawidzić, trzy pary jajników.
****
Minęło wiele lat od tego dnia, a tą kobietą jestem ja.
Imiona zostały zmienione na potrzeby tej historii.
Prawdopodobnie tamtego dnia pierwszy raz w życiu miałam satysfakcję seksualną wynikającą z upokorzenia kogoś, kogo kiedyś kochałam.
Natomiast uważam, że ta lekcja była lepsza, niż gdyby mieliby się w to wtrącić moi bracia.
Unikając niedomówień – wszystkie wiadomości zostały sprawdzone, plotki potwierdzone u wspólnych znajomych… To faktycznie miało miejsce.
Morał z tej historii jest jeden. Plotki, kłamstwa i pomówienia zawsze wyjdą na jaw. Prawda kiedyś stanie na przeciwko fałszu i może się tak zdarzyć, że pogrąży kłamcę robiąc mu przy okazji srogą wendettę. Pytanie jest tylko jedno, czy robiąc takie rzeczy, niszcząc kogoś… Czy zasługujemy na miłość i przyjaźń.
Ten wpis został napisany przez uszata na 25.09 o 19:01, i jest w kategorii opowiadania. Podążaj za odpowiedziami do tego wpisu przez RSS 2.0. Możesz przejść do końca i napisać komentarz. Nie możesz teraz pingować. |
około 4 lata temu
Mnie nasuwa sie kolejne pytanie czy jest to niszczenie, czy raczej raczej przestroga, nauczka i dobra lekcja na przyszłość? Choć przyznaje że w ostrym wydaniu, odważnie, po bandzie, ale zasłużenie czy nie? Kwestia prawdziwej miłości i przyjaźni to odrębna sprawa, która nie powinna zależeć od takich ” zasług”. Na koniec przytoczyć można oklepana sentencje, ze nikt na tym padole, nie jest doskonały.
około 4 lata temu
Wiesz, po rozstaniu przyjznilismy się, wszystko wyszło kilka lat po tym jak już nie byliśmy para.
Tylko ta dziewczyna miała na tyle odwagi lub desperacji by zapytać czy to prawda.
Zrobiłabym to jeszcze raz, gdyby znów coś takiego zrobił.
Ja się dziwilam dlaczego cześć wspólnych znajomych „nie ma czasu” żeby się spotkać czy pogadać. Oczernial mnie, pomawial – to była przyczyna.
A kontakt z dziewczynami mam do dziś.
około 4 lata temu
Podoba mi się puenta o tej satysfakcji seksualnej:) Szkoda tych lat… Pozdrawiam!
około 4 lata temu
Tak wiec postąpiłas slusznie i odważnie. Facet jesli ma troche oleju w glowie, powinien był wyciągnąć wlasciwe wnioski i dobrą naukę na przyszłość z tej sytuacji, ale z tym bywa różnie niestety. Ten mam wrażenie, że nie rokuje. Nie ma czego żałować, choc rzeczywiście szkoda nawet tych dwóch lat, ale jak to sie mówi ” takie życie”. Pozdrawiam.
około 4 lata temu
Kropko nie szkoda mi lat, wszystko uczy. Savtez dobre wspomnienia 🙂 a z tą satysfakcja… To trochę tak, że po czasie odkryłam czym był ten kop szczęścia, który czułam. Okazało się że też mam pokłady sadyzm w sobie, których wcześniej nie zauważyłam.
Ewo w sumie to nie wiem. Odcielam kontakt. Wiem że ma żonę i dziecko, wiem że oświadczył się bardzo szybko. Ale ile w tym prawdy, tego nie wiem.
około 4 lata temu
No, no proszę Pani.. pokłady sadyzmu… dobrze ze jestem płci żeńskiej, a nie facetem, bo strach sie bać, na co Cię stać. A z drugiej strony masz duże poczucie sprawiedliwosci i uczciwosci, etc., więc na taka wendette trzeba prawdziwie i solennie zasłużyć 😉 :). Zdarza się wiele sytuacji i czynów, które uchodzą ludziom bezkarnie, a mało jest osób odwaznie i konsekwentnie to pietnujacych.. Pozdrawiam :)).
około 4 lata temu
Ależ Ewo, mnie płeć nie przeszkadza by czerpać z owych pokładów sadyzmu, ale… Jednak moja relacja wyklucza wszelkie kontakty z kobietami 😉
Hehe.
Co do reszty, to masz rację. Dziś nawet w mordę za darmo nie można dostać.
około 4 lata temu
O i tu sie nie zgadzam, bo w mordę można dostać też niewinnie lub przez przypadek czyli za darmo albo…na kredyt? I nie tylko o kontakt cielesny tu chodzi…chi, chi. Pozdrawiam :).
około 4 lata temu
Zapomialam odnieść sie do pierwszej części ostatniego komentarza. Za dojrzała jestem by zazdrościć ;), za to aby cieszyć sie ze szczesliwych relacji, choćby innych ludzi…. z tego mam nadzieje nigdy nie wyrosnac ;). Pozdrawiam 🙂
około 4 lata temu
Chyba nie załapałam o jaką zazdrość Ci chodzi 😀
około 4 lata temu
Nie szkodzi. Sorki, to taka moja gadanina, ogólnie ;), bez znaczenia. Postaram się trochę lepiej komentować ( patrz zwięźle i konkretniej). Niby cwiczenie czyni mistrza, ale mnie chyba daleko nawet do czeladnika…na polu komentowania…:), hm zobaczymy…może.
około 4 lata temu
Ciekawe. Fajnie się czytało, szkoda tylko, że to prawda. Ludzie najwyraźniej są podli nawet wtedy jak nic na tym nie osiągają… No i szkoda tego czasu który na niego zmarnowałaś.
Poza tym może to dlatego, że ja lubię proste rozwiązania, a może dlatego, że jestem facetem, a może z jeszcze jakiegoś innego powodu, ale zdecydowanie lepszą wersją wydaje mi się wtrącenie się braci. Złamane kości potrafią sprawić cuda…
Pozdrawiam.